Pisaliśmy Wam już kilka razy, że Pamir to takie specjalne miejsce na Ziemi, prawda? Niby mieliśmy jechać powoli w stronę domu, ale nie mogliśmy się powstrymać. Zamiast do Uzbekistanu jedziemy jeszcze raz do Tadżykistanu, do Pamiru właśnie.
Staramy się w życiu słów na wiatr nie rzucać i nasze wszystkie achy i ochy nad ludzmi, których tam spotkaliśmy i górami, które tam zobaczyliśmy były bardzo, bardzo szczere. Do tego stopnia nasze głowy zawłędnięte zostały przez Pamir, że postanowiliśmy rzucić w diabły nasz wcześniejszy ułożony plan powrotu i poobcować z Pamirem raz jeszcze. Takie miejsca nas elektryzują i nie jesteśmy się im w stanie po prostu oprzeć.
Poza miejscami, które w Pamirze już znamy, wyszukaliśmy też kilka perełek w postoci pięknych dolin zupełnie poza szlakami turystycznymi, a pewnie i całkowicie bezludnymi, choć latem szansa napotkania jakiejś zagubionej jurty zawsze istnieje. Tym razem mamy ze sobą wielofunkcyjnego smartfona z wbudowanym GPSem, więc możecie nas śledzić poprzez tę mapę w czasie prawie rzeczywistym.
Ostatni tydzień był bardzo pracowity. Rowery udało się omieść z kurzu, wypolerować, nasmarować, powymieniać, co wymiany wymagało, nawet trochę pobrykaliśmy już po mieście. Wizy w tempie ekspresowym zrobione w Biszkeku, ostatnie zakupy na bazarze w Osz i chyba możemy siadać i zacząć pedałować – po raz drugi w tym samym kierunku, w stronę Sary Tash, skąd z drugiego na trzeciego czerwca chcemy wjechać na przełęcz Kyzyl Art, aby kilka godzin później ujrzeć ten sam magiczny widok nieopodal Jeziora Karakul. Pamiętacie?
Tak było wczesną zimą, a jak będzie wczesnym latem? Sami jesteśmy ciekawi. Na pewno zmienią się dwie rzeczy – nie będzie tych masakrycznych mrozów nocą i przez to będziemy mogli dłużej jechać w ciągu dnia, to zaś pozwoli nam zjechać z utartego szlaku rowerowego na głownej drodze M41. Więcej wieści już wkrótce… aaaa tak było w Pamirze zimą zeszłego roku.