UWAGA!!! DOZWOLONE OD 18 LAT! KATEGORYCZNIE ZABRANIA SIE CZYTANIA TEGO TEKSTU DZIECIOM MAJACYM ŚWINKI MORSKIE, CHOMIKI, SZCZURY LUB MYSZY… I ZABKI!! TO NIE ZARTY!
Arequipa – urzekla mnie od pierwszego wejrzenia. Przesliczne miasto, sliczne zabytki i te klimatyczne uliczki… ale najlepszego sie nie spodziewalismy. Tzn. spodziewalismy sie tylko polowy, druga wyszla przypadkowo…
Z Nazca do Arequipa dojechalismy wczesnym rankiem. Znalezlismy hostel, ale z racji tego, ze byla 7 rano, to tylko zostawilismy bagaze w przechowalni i poszlismy na miasto. ssalo nas nieilosiernie, wiec pierwsze kroki skierowalismy w strone targu. Nie pomylilismy sie – jedzenia bylo pod dostatwkiem. Picia takze!!! ;)
Na pierwszy ogien poszedl sok z mango, ale na mleku. Mozna by to nazwac polskim koktajlem. Cos pysznego. Pierwszy glod zaspokojony. Krazymy dalej po targu i nagle Eliza dostrzega napis „Jugo de rana”, co w znaczy mniej wiecej tyle „sok z zaby”! Zatkalo nas. Podeszlismy blizej i faktycznie – akwarium a w nim okolo 50-60 malych zabek na dnie. Jest i mikser!! Noo… apetycznie wyglada. Pani pyta czy chcemy? Najpierw zobaczymy jak sie to robi. Dwie zabki wyciagniete z akwarium, ubrane rekawiczki, zabka chwycona za tylne nogi, rabnela ich glowa o krawedz stolu i zaczela wyciagac flaki. Nastepnie wrzucila do gotujacej sie wody i do innego naczynia zaczela dodawac miod, przyprawy, piwo w proszku i inne specjaly. To wszystko wymieszala i wlala do miksera. Nastepnie wyciagnela zabki (juz ugotowane) i tez dodala do miksera. Zalozyla wieczko i bziiuuuuuuu. Troche poskwierczaly kostki i juz potem zaczal sie tworzyc koktajl w kolorze zmieszanego piasku z woda.

Klient obok wypil. Napis kolo stoiska glosil, ze ten sok pomaga na pamiec. Przyda sie wiec na pewno. Do tego byl zawieszony artykul z gazety, ktora opisuje te Pania i jej specjal – Jugo de rana! No co bylo zrobic. Skusilismy sie na szklanke na pol. Smak… hmm… nie umiem go opisac. Zaltywalo troche miodem, troche glina i czuc bylo jkaby piasek na zebach – to pewnie kosci zaby, nie wiem… No to tyle na ten temat. Zapraszamy do galerii zdjec. Filmik z ubujania zaby po przyjezdzie.

Nastepne kroki skierowalismy na Plaza de Armas. To juz trzeci plac, ktory mis ie podoba po Limie i Trujillo, al ma troche inny styl. Bardziej orientalny, a to pewnie ze wzgledu na to, ze wszystkie budole wokol sa wykonane z bialej skaly pochodzenia wulkanicznego, co nadaje tym budowla specyficzny charakter. Zawiewa troche arabskim orientem…
Zreszta Arequipa jest nazywana „bialym miastem”, wiec cos w tym chyba jest. Najlepsze jednak mialo nastapic wieczorem. Ograzalismy sie tym bardzo dawno i w koncu sie stalo. Przyczynilismy sie do smierci futrzastej swinki morskiej, zwanej tutaj „cuy”. Coz rzecz… napierw na targu, zreszta kolo malych pieskow i soku z zaby, byly one do kupienia za 5 soli/sztuka. takie troche male, niepodtuczone. 5 soli to jakies 4 zl – tak a propos po ile u nas sa swinki morskie w sklepah zoologicznych? Mozna by import uruchomic ;)
Idziemy do knajpy, dobra restauracji, bo ylko w tych lepszych podaje sie swinki morskie. Raz sie mozna splamic taka restauracja ;) Zamawiamy swinke morska – 23 sole z mate de coca do popicia. Czekamy, czekamy, herbata nam ostygla – chyba swinka im zwiala z pod noza… W koncu pojawia sie talerz. Pierwszy wrazenie – hmmm… ten ryjek mozna bylo jeszcze pewnie dzisiaj poglaskac. Widac zabki, oczodoly, resztki siersci – czuje sie prawie jak Alf;) W koncu wbijamy widelec i noz w nasza potrawe. Chrupiaca skorka ustepuje naciskowi noza i peka. Oczom naszym ukazuje sie biale miesko. Pierwszy kes… hmm… mowie do Elizy – „Pawel mial racje, smakuje jak kurczak”. Ale nie, jednak jest troche inne. Polaczyl bym smak kurczaka z ryba. Miesko nie bylo do konca wysmazone, ale tez nie bylo krwiste. Calkiem zjadliwe. Mi osobiscie najbardziej smakowala skorka! Ale wiecie co jest najgorsze? To, ze tym czlowiek w ogole sie nie naje. Trzeba by takie 4 swinki morskie spalaszowac, zeby cos z tego bylo. Niby byla duza, ale co z tego. Dodatkowo mieso swinki morskiej bardzo ciezko odchodzi od kostek, ale mozna ja ogryzac jak udko kurczaka, np. ukrecajac tylna lapke od reszty ciala, malej bezbronnej swinki morskiej. Taaa… czy bedziemy miec jeszcze jakichs odwiedzajacych te strone po tym artykule? Wiem, znecam sie nad wszystkimi milosnikami futrzakow, ale tu po prostu traktuje sie je na rowni z kurczakiem i tyle na ten temat. Takie zwyczaje, taka kultura. Wiecej ich jesc nie bedziemy, bo za duzo zabway z tym i najesc sie nie da rady. Jutro jedziemydo Kanionu Colca na trzy dni, wiec chwile nas nie bedzie w eterze.
Pamiętam w okolicach Arequipy taka wycieczkę na wieś i całą wolierę zawierajacą chyba z 50 tych „Cuy’ów” – tak jak u nas króliki no po prostu na obiad i tyle. Pamiętam też w jakimś muzeum w Limie obraz „Ostatniej Wieczerzy” i na niej na talerzu przed Panem Jezusem cóż innego jakże świnka morska. Dość osobliwy widok. Soku z żaby nie próbowałam ale świnka morska to narodowy przysmak w Peru i koniecznzie spróbować trzeba!
http://kwejk.pl/obrazek/673566/%C5%9Awinka,morska.html
Hehe… swinki morskie sa takim samym elementem kuchnii w Ekwadorze jak kurczaki w Polsce. Koniec, kropka.
Czym w tym przypadku różni się świnka morska od np. krowy?
Zakosztowałbym … :)
cóż… może nie byłoby takich emocji gdyby zwierzęta traktowano normalnie… „jak się zabije szybko i od razu, to mięso jest świeże..” i tak lezy na półkach sklepowych po kilka dni to co to za różnica, moim zdaniem żadna tylko taka, że zwierzęta się męczą… jak sie skaleczysz albo uderzysz to Cię boli jak cholera, a wyobraź sobie teraz, że Cię obdzierają ze skóry… dla mnie takie kraje to chore społeczeństwo..
jak tak można to po prostu okropnoś do zwierząt . nie dość że to zabili z żadnym poczuciem winy to zjedli Ci ludzie nie mają uczuć . Ciekawe jak by się oni czuli na ich miejscu
tak samo jak np. szyneczka ze słodkiej świnki które btw. ostatnio nawet modne są do trzymania w domu jak psa,
Jestescie super-czlowiek by nie wiedzial, ze swinke morska mozna tez przyrzadzic, w sumie wszystko co ma mieso na szkielecie mozna jakos przygotowac:).
Nie zrazajcie sie komentarzami typu ze jestescie bez serca, a jesli juz jestescie to wystarczy jakies zjesc:). Piszcie wiecej:)
Wszystko spoko z tymi świnkami. Od taki mięsny placuszek. Tylko ta glowa… mogłaby sie stac powodem sennych koszmarów.
wszystko można zjeść jak jest dobrze przyprawione. Może smaczne jest to mięsko. niczym nie różni się od kurczaka – takie samo zwierzę na talerzu. Cóż taki łańcuch pokarmowy, zwierzęta są po to by je jeść.
Głupia jesteś Dagna, krytykujesz kogoś kto najprawdopodobniej niczym nie różni się od Ciebie. Ludzie jedzą różne mięsa. Zazwyczaj myślą że zwierzęta które jedzą posiadają mniej uczuć i rozumu niż te których nie jedzą. Niestety, bardzo często się w tym mylą. Natomiast ja jestem wegetarianką i mam nadzieję że nadejdzie taki dzień w którym ludzie rozwiną swoją empatię do takiego stopnia że przestaną zjadać jakiekolwiek zwierzęta.
żygać się chce , ale jak momus smakuje to jego smak, tylko ja mam wrażenie ze od morderców to już nie krok a …..