Prawie trzecia w nocy. Alicja smacznie już śpi za moimi plecami, a ja klikam. Zasnąć nie mogę. Dostałem właśnie maila od Roba i Marlyn z Darwin, u których mieszkaliśmy przez trzy tygodnie. Wszystko nagle odżyło. Włączyłem Google Maps z opcją Street View i przenoszę się do Australii, do Darwin…
Australia to kraj, do którego mam mimo wszystko największy sentyment z całej podróży. Wspaniałe dziewięć miesięcy. Prawie 50 000 km z czego ponad 30 tys. naszą terenówką. Oglądam sobie ulice Darwin i widzę podobnego 4Runnera, jakiego mieliśmy. Zmierza Steward Highway do centrum miasta. Jeździliśmy tą ulicą dziesiątki razy i aż mnie w dołku teraz ściska. To jest takie dziwne uczucie. Byliśmy tam. Byliśmy w Darwin. Byliśmy tam daleko w Australii.
Nie wiem, czy Ty też tak masz, ale np. 31. grudnia już zeszłego roku siedzieliśmy z Alicją w kuchni przy stole i nagle w Radio Kraków ktoś powiedział: w Australii właśnie wybiła północ. Australia już świętuje. Wtedy też momentalnie nasze myśli pobiegły tam, do Sydney Harbour. Siedzieliśmy w kajakach, rozpluskując wodę w porcie i podziwiając słynne pokazy sztucznych ogni.
I wiesz co? To jest to. To kolejna zaleta podróżowania. Poza pięknymi wspomnieniami. Poza faktem, że gdzieś się było, coś się widziało. Rozmawiało się ludźmi, to wiele miejsc na Ziemi teraz jest nam bliskich. Słysząc jakąś nazwę – zaraz odżywają wspomnienia, pojawiają się emocje. Dawniej Indonezja kojarzyła mi się tylko z tym, że ma polską flagę, ale na opak. A teraz? Teraz po zobaczeniu Indonezji w telewizji, mogę przenieść się choć na chwilę tam daleko, do tropików i ją poczuć pełną siłą kolorów, smaków, zapachów… Czuję bryzę na morzu, gdy płynęliśmy jachtem. Czuję zapach ryb z portu w Kupangu. Słyszę grająca na maxa muzykę w małych busikach krążących ulicami Makasar na Sulawesi… To jest zupełnie inna Indonezja, to są dla mnie zupełnie inne wiadomości, które teraz oglądam w telewizji. Te obrazy z dalekich krajów są przepełnione emocjami. To jest smak podróży…
Ech… chyba robi się tu za bardzo nostalgicznie. Czas kończyć. Wracam do Street View w Darwin, albo nie… odpiszę na maila naszym znajomym i wyślę tym ciepłolubom z Australii Północnej link do naszej galerii zdjęć z Pamiru. Ciekawe co powiedzą na odrobinę chłodu? ;-) Brrr?
Bardzo dobrze Cię rozumiem Andrzej, bo mimo że od mojej podrózy po Azji minęło już 5 lat to tez bardzo czesto budzą sie tak silne wspomnienia, ze słyszę hałas ulicy W Hanoi i smak Tim Yam z Kanchanaburi, która prawie wypaliła mi żoładek i doprowadziła kucharza do niekontrolowanego ataku śmiechu, mam wrażenie że dalej się śieje. Jak widzę w relacji telewizyjnej Hong Kong to oczami wyobraźni uciekam w te małe uliczki ukryte za szklanymi wieżowcami i czuje zapach gotowanych wszedzie kaczek, flaków i ryżu , slysze odwieczny turkot starych klimatyzatorów. Ależ Twój post wprowadził mnie w nastrój nostalgiczny:) Zycze Ci teraz dużo siły i cierpliwości, a Tacie twojemu zdrowia. Wszystkiego Dobrego w Nowym Lepszym Roku! Trzymajcie szaleni rowerzysci:)
Ale miło być przez kogoś zrozumianym!
Dzięki, u Taty już sporo lepiej! :)
W Sydney Harbour byliśmy w tego samego Sylwestra :) i faktycznie Australia (pomimo że ja ograniczałem się głównie do Sydney i kilkudniowych wypadów okolicoznawczych) odcisnęła pozytywne piętno w mojej głowie. Cóż… ja planuję nowy rok spędzić znów w Sydney Harbour, a potem oddalić się gdzieś dalej i uczepić się jakieś winnicy, bezdróż… ;)
I tego życzę i Wam!!
Super! Powrotu albo pierwszego wyjazdu do Australii to życzę wszystkim! Bardzo różnorodny kraj i super wyluzowani ludzie. My tam w OZ bardzo się zmieniliśmy i mam nadzieję, że ta zmiana długo w nas pozostanie :)
Powodzenia na bezdrożach, a degustacji tamtejszego wina to Ci bardzo zazdroszczę już teraz ;)
A kogo nie „dręczą” odgłosy Azji, zapachy China Town w Bangkoku, niezasypiającego Khao San Road, zgiełku pod Gate of India i samego Mumbaju? Jesteście inspiracją, pomyślcie ilu dzięki Wam wierzy że tak można i tego dokona:)
Dręczę, jasne, że dręczą… i dobrze :)
Chcielibyśmy przekonać do podróży jak najwięcej osób. Pewnie kilkadziesiąt „sztuk” mamy już na koncie, ale nie przestajemy i przekonujemy dalej.
nie tylko przekonujecie, ale i utwierdzacie ;)
Kochani, swietnie sie czyta Waszego bloga. My dopiero zaczelismy blogowac od pol roku i jestesmy w podrozy od poltora roku, wiec daleko nam do Was, ale bardzo nas inspirujecie!!
samo czytanie takich postów i komentarzy, sprawia, że czuję jakbym się tam przenosiła…tak dalekie podróże jeszcze przede mną…ale dzięki takim wpisom już nie mogę się doczekać przyszłości:)