Nasze chińskie kulinarne podboje zaprowadziły nas tym razem do domu pełnego ludzi, radości, uśmiechu i dobrej energii. Tak musiało być, no bo jak inaczej udałoby nam się ulepić ponad 400 pierogów w jedno popołudnie? Możemy psioczyć na system, wszechobecny tłok, złodzieji rowerów, leniwą policję, brud i chińskie maniery, ale takie sytuacje po prostu rozkładają nas na łopatki, w pozytywnym sensie oczywiście.
Sandy, sympatyczna Chinka, przyjęła nas do swojego domu, gościła przez kilka dni, zapraszała na kolacje do dobrych restauracji, zaprowadziła do najlepszego w mieście sklepu rowerowego, zbawiała ciekawymi historiami, zaopatrzyła w zapas brazylijskiej kawy i chińskiej herbaty, samochodem wywiozła nas i rowery na wylotówkę, a gdy wręczyliśmy jej pocztówkę z Krakowa ze specjalnymi podziękowaniami, bardzo się zmartwiła i powiedziała: Ojej, a ja nic dla Was nie mam…
Gościnność spotykanych przez nas ludzi ciągle nas onieśmiela i przyprawia o ból głowy pt. jak my ten dług wdzięczności spłacimy?
Sandy nie tylko otworzyła dla nas swój dom, ale i w sobotnie popołudnie zaprosiła swoich przyjaciół, aby nam pokazać jak się przyrządza chińskie pierogi. Mistrzem ceremonii był Chińczyk pochodzący z Harbin, miasta na północy Chin.
Nie ma co tu się dalej rozpisywać po prostu zobaczcie jak to się robi!
PS + trochę prywaty: specjalna dedykacja dla Joasi, mojej polskiej mistrzyni pierogów i nie tylko.
Zobacz też jak przyrządza się chiński wonton.
A co z rowerami? Jak to się potoczyło?
nie nagrywajcie takich filmów – tylko smaku nam narobiliście :)
no właśnie, jak afera rowerowa? Z Waszego tekstu wynika, że sklep rowerowy odwiedziliście, ale czy w celu zakupu nowych?
Swoją drogą powiem Wam, że mnie chińskie pierożki nie za bardzo smakowały… Ciasto było zbyt miękkie i rozgotowane:(
ALICJA BARDZO BARDZO BARDZO DZIĘKUJĘ !!!! Od poniedziałku zaczynam ćwiczyć nowy sposób wałkowania pojedyńczych placuszków ciasta! mistrzostwo świata!!!