Zapomniane świątynie w irackim Kurdystanie – Lalish (Hennes)

Drugi dzień w Iraku był chyba najciekawszym dniem pod względem krajoznawczym. Odwiedziliśmy miejsca, które białych turystów nie widziały jeśli nie kilkanaście to na pewno przynajmniej kilka lat. Z Dohuk wyruszyliśmy w kierunku stolicy Irackiego Kurdystanu, Erbil drogą nie do końca najkrótszą. Nasza marszruta z dwóch godzin jazdy taksówką wydłużyła się do ponad siedmiu godzin.

W swiatyni Jezdow rzuca sie husta – trzy trafienia na kamien i zyczenie sie spelnia

Tutaj należy wprowadzić pierwszą mała dygresję i radę praktyczną zarazem – w Iraku jak i irackim Kurdystanie nie ma transportu publicznego. Zawsze, gdy chcemy się gdzieś przemieścić na własną rękę musimy wynająć taksówkę. Np. koszt przejazdu z Dohuk do Erbil (ok. 2-2,5h to 40-50 usd za samochód). Zalążki transportu publicznego pojawiają się w stolicy Kurdystanu – Erbil. Budowane są tam właśnie przystanki dla transportu miejskiego i powoli zaczynają wyjeżdżać na ulice pierwsze autobusy miejskie. Po raz kolejny podkręslę najważniejszą konkluzję po naszym pobycie w irackim Kurdystanie – tam na prawdę jest bezpiecznie.

Wracając jednak do naszej „wycieczki krajoznawczej”, rano po śniadaniu u naszą asyryjską rodziną, ruszyliśmy w stronę Erbil. Odwiedziliśmy kilkanaście miejsc ciekawych z punktu widzenia rozwoju turystyki w irackim Kurdystanie. Nie będę ich tu opisywał dokładnie, bo wszystko to będzie ujęte w dość dokładnym factbooku o Kurdystanie, który właśnie się tworzy i niedługo go opublikujemy, jednak szczególnej uwagę chciałem zwrócić na jedno miejsce – Lalisz.

Świątynia Jezydów w irackim Kurdystanie
Świątynia Jezydów w irackim Kurdystanie

Lalisz to mała wioska oddalona o około 60 km od Mosulu, ale to, co czyni ją niezwykłą to fakt, iż znajduje się tam grobowiec szejka Adiego. Obstawiam, że dalej nic w tym odkrywczego nie ma. Jednak może zainteresuje to osoby, którym obiło się o uszy słowo „jazydyzm”. Ano, ów Lalisz jest centrum religii synkretycznej o nazwie jazydyzm, o której prawie zapomniano. Religia ta łączy elementy islamu, chrześcijaństwa nestoriańskiego, pierwotnych wierzeń indoirańskich i kurdyjskich oraz judaistycznych. Przez niektórych religia ta jest określana mianem szamanizmu i powiem szczerze, że tez miałem takie wrażenie chodząc po tej zapomnianej przez ludzkość świątyni. Co ciekawe bardzo szybko zostaliśmy zaakceptowani przez społeczność jazydów i dopuszczeni do miejsc, gdzie nikt poza wyznawcami tej religii dostać się nie może. Nasz wrodzony urok, a może moja znajomość języka niemieckiego (w Iraku!!!), który złamał bariery komunikacyjne z jednym z młodszych jazydów pracującym na co dzień w Niemczech, sprawiła że zostaliśmy potraktowani jako osoby bardzo wyjątkowe. Na koniec wizyty w Lalisz poproszono nas o zdjęcie grupowe, które ukazało się  w lokalnej gazecie.

Jezydzi w Lilisz - iracki Kurdystan.
Jezydzi w Lilisz – iracki Kurdystan.

To co można na pewno o Lalisz powiedzieć to to, iż jest to miejsce niezwykłe, a niezwykłość tę poczuje i zrozumie tylko ten, kto się tam uda. Na prawdę nie da się tego opisać słowami.

Po drodze do Erbil zatrzymywaliśmy się jeszcze w kilku ciekawych miejscach m.in. w jaskiniach skalnych będących domami grup ludzi zamieszkujących te tereny ponad 6 tysięcy lat temu. Wniosek jaki z tego miejsca można było wywieźć – wartościowe miejsca w żaden sposób nie są zabezpieczone w irackim Kurdystanie (co udowodnimy szczególnie w następnej relacji) i o ile są świetną gratką krajoznawczą dla osób takich jak my, o tyle bardzo możliwe jest, iż zostaną one zniszczone przez osoby trochę mniej świadome ich wartości. Z drugiej jednak strony zrozumieć trzeba to, iż rodzący się od zera aparat państwowy irackiego Kurdystanu najpierw musi się uporać z bardziej prozaicznymi kwestiami, które pozwolą mu normalnie funkcjonować.

Do Erbil, a w sumie to powinienem powiedzieć Hewler (tak brzmi nazwa stolicy irackiego Kurdystanu po kurdyjsku), dojechaliśmy pełni wrażeń i przemyśleń późnym wieczorem, ale już nie z taksówkarzem z Dohuk, a z Hakimem, który jest Kurdem z krwi i kości i… mówi świetnie po polsku.

O autorze: Andrzej Budnik

Alternatywny podróżnik, zapalony bloger i geek technologiczny. Połączenie tych dziedzin sprawia, że w podróż przez australijski interior czy nowozelandzkie góry zabiera do plecaka drona, który pozwala mu przywieźć niepublikowane nigdzie wcześniej zdjęcia i oryginalne ujęcia wideo. Swoją duszę zaprzedał górom w północnym Pakistanie i tadżyckim Pamirze, które odkrywał podczas 4-letniej podróży lądowej przez Azję i Australię. Od wielu lat zaangażowany w aktywizację polskiego środowiska podróżniczego. Założyciel i obecnie współautor najstarszego, aktywnego bloga podróżniczego w Polsce – LosWiaheros.pl. Nominowany do Travelerów 2010 i Kolosów 2013. Zwycięzca konkursu Blog Roku w kategorii Podróże i Szeroki Świat w 2007 roku. Zawodowo licencjonowany pilot drona w firmie CrazyCopter.pl specjalizującej się w fotografii lotniczej i wideo z drona. Łącząc od lat pracę zdalną i podróże stara się promować styl życia określany Cyfrowym Nomadyzmem.

Podobny tekst

LosWiaheros w Pytaniu na Śniadanie

To był bardzo niespodziewany telefon. – Dzień dobry. Chciałabym Państwa zaprosić do programu Pytanie na Śniadanie. Będziemy rozmawiać …

3 komentarze

  1. jazydzi to prawdziwi czciciele szatana, te stozkowe wieze to skupiska mocy

  2. Tak, wiem o tym ; ). Miło mi, że Pan odpowiedział. Panie Andrzeju, nie mam zamiaru Pana przekonywać, że to jest prawdą, bo sądzę, że Pan z tego miał niezły ubaw po przeczytaniu treści mojej wiadomości. Ja takie tematy ”studiuję” od dawna, wszystkie religie są odnogami jednej pierwotnej religii, przeinaczane, m.in. po to, aby nie były tak jednoznaczne, że tak naprawdę są jedną i tą samą religią. Jazydzi modlą się do słońca – każdy zainteresowany wie, co znaczy kult słońca, główny rytuał okrywany jest tajemnicą, tak, jak w wielu zakonach – wszystko ” jawne”, ale jednak nie wszystko prawda, dlaczego? – ciekawe. Przy wejściu do świątyni jest posąg węża, jak wiadomo jego symbol, to nic innego, jak zło, przebiegłość itd. Są skryci, swoje wierzenia ”spisane” mają na swoich językach, znaczna ich część są analfabetami, to jest oficjalna wersja, bo tak o wiele trudniej do ich tajemnicy, bystrość mają dobrze rozwiniętą, przebiegli, jak owy wąż, ” znów ten wąż, jak zawsze”, co wielu wtajemniczonych m.in. do tego dąży, aby się z nim utożsamić poprzez doskonalenie, transy, jak zwał, tak zwał. Panie Andrzeju, to co nakreśliłem, to jest 0,1% tego co mógłbym powiedzieć na te tematy, ale nie ma takiej potrzeby, w sumie to może Pan również posiada wiedzę na powyższy temat. Kiedy dowiedziałem się, jaki ten świat jest naprawdę, zapłakałem sobie w duchu. Dziękuję jeszcze raz, miłego popołudnia życzę. Serdeczne pozdrowienia, również dla pani Alicji.
    Wczoraj z poczty nie mogłem wysłać Mailer Deamon zwraca wiadomość, coś mam z pocztą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *