Dziś był bardzo leniwy dzień… wietrzny i pochmurny. Gramoliliśmy się jak tylko mogliśmy, trochę zwlekliśmy nasz wyjazd z Sary Tash, ale w końcu ruszyliśmy. Chyba trochę psychicznie się zablokowaliśmy widząc przed sobą ścinę lodu przez, którą chcemy przejechać. Ludzie wszyscy wokół powtarzają „w Pamirze ocień cholodno” i patrzą na nas z politowaniem…
Przejechaliśmy dziś jakieś 25 kilometrów… wiatr wiał cały czas w twarz, ale rozwiał wszystkie chmury i udało nam się dojecheć do kirgiskiego posterunku granicznego. Wbili nam pieczątki i wsiedliśmy dalej na rowery, aby tylko schować się za wzgórzem i rozbić namiot. Te słowa piszę do Was właśnie z tzw. no-man-land i chyba jest to pierwszy raz w naszej podróży, abyśmy w takim miejscu spali.

Jutro pierwszy raz w życiu mamy przekroczyć na rowerach granicę 4000 m i potem czeka nas zjazd do tadżyckiej granicy za Przełęczą Kyzyl Art. Tym samy jest to ostatni wpis na najbliższe kilkanaście dni, bo wątpię, abyśmy złapali jeszcze sygnał komórkowy na przełęczy…
Trzymam za was kciuki:) Ciesze sie ze ciagle pobijacie swoje rekordy, tym razem ten wysokosciowy na rowerze:) Czekam z niecierpliwoscia az znowu napiszecie:) Dobrze ze nam powiedzieliscie o tym zasiegu bo bysmy sie zamartwiali, swoja droga mam nadzije ze jak zobaczycie jak ”fajnie” jest bez bloga to nas nie zostawicie, tylko bedziecie tesknic za naszymi komentarzami i odrazu cos napiszecie:) Pozdrawiam
Monika, lubimy to nazywać „przesuwaniem swojej granicy/limitów”. Słowo rekordy zostawiamy sportowcom ;-)
Powodzenia !! Całkiem przyjemna przeprawa przed Wami ;] Będzie co wspominać ;] Uda się bo jak nie Wy tam teraz to kto ? ;]
…to pewnie jacyś inni rowerzyści ;-)
Trzymam kciuki!! Dacie radę!! Jesteście niesamowici i potwierdzacie, że marzenia są do spełnienia, trzeba je tylko wziąć we własne ręce. Powodzenia moi drodzy!!
Oj, tym razem to wzieliśmy te marzenia „między nogi” ;-)
Niesamowite zdjęcie! Mam wielką słabość do Kirgistanu i gór, wygląda to naprawdę zacnie :)