Afryka… Marzy nam się Czarny Ląd już od jakiegoś czasu, ale jachtu nie było. Mieliśmy już bilety lotnicze do Birmy, więc mogliśmy też kupić potem do Afryki, bo już ideologia lądowej podróży się skończyła. Tylko… za dwa bilety do Afryki z Bangkoku jesteśmy w stanie podróżować kilka miesięcy, więc to bez sensu. Urodził się więc pomysł inny. Nazywa się on – rowery.
Gdy czytacie ten tekst, my już pedałujemy i zapewne ledwo zipiemy pod jakimś tajskim pagórkiem, a przecież do Europy na tych rowerach dojechać chcemy. Lamenty zostawmy jednak na koniec… skupmy się na faktach.
O rowerach myśleliśmy już kiedyś, ale z nas żadni wyczynowcy i zdecydowanie lepiej (Alicja tego nie popiera, ale mi tu nie cenzuruje dzisiaj) czujemy się na motorze. Motorem jednak do Chin tak średnio, bo strasznie nie lubimy papierologii w wydaniu azjatyckim – pozwoleń, przewodników rządowych i wszelkich pieniędzo-zjadaczy biurokratycznych. Wolimy je zainwestować lub wydać na życie w podróży. Padło więc na rowery Tuż przed wylotem do Birmy kupiliśmy dwa białe rumaki i wsiedliśmy w samolot do Birmy.
Gdy wróciliśmy z „eksplorowania” grot koło Mandalay, odebrałem maila od kapitana zakotwiczonego na Phuket. Napisał, że płynie do Afryki i że nie może się do nas dodzwonić! „No rzesz k… mać!” – wykrzyknęła moja dusza, lewe płuco i narząd mowy”. Odpisałem: „Spoko, to my zaraz bilet kupujemy powrotny, ale jest problem. Mamy dwa rowery, które trzeba do masztu przytroczyć” Noo… teraz tak myślę, że może lepiej było go przed faktem dokonanym postawić, ale jakby się nie zgodził to co? Pół Birmy by nam przepadło i Afryka i ech… ani gołębia, ani wróbla by nie było.
Afryka musi poczekać. Mam tylko nadzieję, że przez najbliższy rok Chińczycy jej za bardzo nie zmienią. My kierujemy się co prawda w stronę Afryki, ale drogą bardzo okrężna, bo przez Tajlandię północną, Laos północny oraz prowincje Yunan, Syczuan i Xinjiang, na których w Chinach skupić się chcemy najbardziej. Dalej Azja Centralna, czyli kraje, dla których zdecydowaliśmy się właśnie na taki a nie inny scenariusz podróży. Tyle wiemy raczej na pewno, choć dziwnie to brzmi. Dalej mogę sobie gdybać. Gdyby ktoś spytał mnie rok temu, gdzie się nas można spodziewać, to odrzekłbym – wyspy Pacyfiku, Ameryka Łacińska? No jakoś tak… ale za skarby wszystkich piramid egipskich – nie w Azji! A tu proszę, nie dość, że Azja to jeszcze na rowerze.
Zapytacie, czy wracamy do Polski? Odpowiemy: I tak i nie. Czujemy, że stęskniliśmy się za najbliższymi i przyjaciółmi. Trochę ludzkich uczuć w końcu z nas zaczyna się wydobywać. Poza tym, no nie wiem, jak to napisać, ale taka jest prawda. Rok za rokiem w intensywnej podróży może zmęczyć. Powtórzę jeszcze raz – podróże czasem męczą. O ironio, jak przeczytam te słowa dwa tygodnie po powrocie do Polski, to pewnie monitor pokiereszuję, ale tak to dziś wygląda. Jesteśmy przede wszystkim zmęczeni wszelkiego rodzaju transportem publicznym i tu kolejny plus dla rowerów i niezależności, jaką mam nadzieję nam dadzą.
Jest jednak ciągle ta Afryka, która śni nam się od dawna. Śnią mi się burze piaskowe i zwierzęta na sawannie i ciągnie tam strasznie. No i rowery to by tam pewnie dały radę. Mamy więc, z grubsza licząc, jakieś 15 tys. km po Azji, aby sprawdzić, czy nam się pedały plus dwa kółka podobają czy nie. Jak nie, to na ciężarówkę i podwieziemy się pod górkę przez Pamir, a potem z górki już będzie. Jak się spodoba, to strasznie ciekawi jesteśmy jeszcze czegoś innego.
Po części trasa rowerowa pokrywać się będzie z regionami, które już znamy, ale przemierzaliśmy je autostopem, autobusem lub pociągiem. Doświadczenia z Indonezji widzianej od strony lądu, jak i potem z perspektywy jachtu, każą nam sądzić, że rowery będą zupełnie nowym doświadczeniem. Coś nam cicho podpowiada, że odkryjemy te kraje na nowo i doczekać się już nie możemy.
Problem poważny jest jeden – czy damy radę kondycyjnie? Z Tajlandii do Polski z deka dalej niż ze Stryszawy do Suchej Beskidzkiej, co było szczytem moich możliwości do tej pory. Pojęcia też nie mamy z czym się te rowery dziś je: jakieś hamulce tarczowe, resory, dziwne opony bezdrutowe, sakwy i ich mocowanie. Kiedyś to było prostsze – składak i już. Teraz wyznaj się w tych nazwach, bagażnikach, linkach dziwnych.
Do tego dochodzi jeszcze trochę zobowiązań w podróży i to jest dla nas zupełna nowość. Zaufały nam dwie firmy: MK Tramping oraz Crosso, które nas odciążyły finansowo i zdecydowanie łatwiej będzie nam dzięki nim zrealizować pomysł rowerowy. Na stronie więc zrobiło się trochę bardziej kolorowo, a Wy mam nadzieję do tych reklam szybko się przyzwyczaicie. Sponsorzy nie wymagali od nas, abyśmy tę część wyprawy nazywali jakąś ekspedyszyn – za co im wielkie dzięki! :)
Tutaj właśnie podziękowania należą się też Wam – osobom, które nas czytają, śledzą nasze przygody i lubią nas w taki czy inny sposób. Gdyby Was nie było, sponsorzy i reklamy by się nie pojawili – takie prawa rynku i choćbyśmy Afrykę ciągnikiem na wstecznym przemierzyli, czy Pustynię Gibsona na czworaka przeszli, to bez Was byłoby trudniej. Dziękujemy Wam więc bardzo, że jesteście z nami coraz częściej i w coraz większych ilościach! Zdecydowanie dzięki Wam możemy więcej!
Podziękować też chcemy osobiście trójce osób, bez których „projekt rowery” logistycznie do zrealizowania byłby dużo bardziej trudny, kosztowny i męczący.
Darek Dąbrowski na swoich barkach przywlókł nam z Polski prawie 20-kilową paczkę sprzętu i polskiego jedzenia, co byśmy podładowali trochę akumulatory przed startem. Nie zważał przy tym na fakt, że miał też grupę turystów na karku ;) W drodze powrotnej zabrał nasze plecaki… łezka nam się zakręciła.
Maciek Klimowicz – tak, ten co w bok skacze. Za pomoc w Bangkoku i przechowanie kabanosów (w swojej lodówce) i nie tylko ;)
Bartek Piziak – za kawał dobrej roboty w Polsce i pomoc w logistyce.
Dzięki Panowie!
Podziękowania należą się także rodzicom, którzy całą paczkę przygotowali (ach te makowce, kabanosy, sernik i żurek!!!) i przekazali w ręce Darka. Nie do opisania była radość z pierwszego od prwie trzech lat sernika, który przełykaliśmy… Ochh!
Noo, to tyle wyznań, zeznań i podziękowań. Jedziemy! Pedałujemy, znaczy się! Kciuki trzymajcie! My zaś przemyśliwujemy nad zmianą formy naszych tekstów na blogu, więc z góry ostrzegamy, że może się tutaj trochę pozmieniać.
W Polsce godz 3:27, skończyłem na dziś robienie projektu na sesje. Najpierw studia, potem nie wychamuje mnie juz nic ! Pomimo późnej pory przesyłam Wam The Beściaki ogrom energii, cieszcie się z rzeczy których na codzień inni nie zauważają i wspierać się nawzajem a za jakis czas zamienicie rowery na wielbłądy ! Z Wami ! Powodzenia !
Kapelusze z głów!!! Jesteście najbardziej pozytywną parą Polaków jaką poznaliśmy. Jestem przekonana, że dopedałujecie do Polski i dalej bez najmniejszego problemu. Chcieć to móc, w końcu, a Wy zdecydowanie chcecie :) Pozdrowienia z Delhi.
Hej Magda! My tez sie cieszymy z tego pozytywnego spotkania z Wami :) Zyczymu udanej podrozy po Indiach!!!
Czołem! Jak już się spotkamy, po powrocie, to poznamy Was chętnie jeszcze z kilkoma innymi parami Polaków… myślę, że blado przy nich wypadniemy!
Chcemy, chcemy – Wy też widzę chcecie, pewnie jeszcze więcej! :) Apetyt rośnie w miarę podróżowania, a już wiecie, że można i że nie tylko dla bogaczy! :))
Aha, podziękuj od nas swojemu mężczyźnie za miłe słowa na Waszym blogu! Bardzo nam miło. Dziękujemy :))
Myślę, że to jest ta zmiana, której potrzebujecie, żeby nieco otrząsnąć się z tego lekkiego zmęczenia podróżą. Ale się napatrzycie tocząc się powoli po szocie, ilu ludzie napotkacie wspaniałych, ile dostrzeżecie detali, które normalnie by was ominęły. Nie ma lepszego sposobu na podróż niż jednoślad.Osobiście wolałbym mieć silnik ale te wasze rowery są tak piękne, że nawet i opcja z pedałowaniem kusi.
Powodzeni!
ps. Te kabanosy, które sobie uszczknąłem z waszej paczki znikły jeszcze tego samego wieczora. Rewelacja!
Wszystko Maciek przed Toba :) A Tajlandia z perpektywy siodelka baaaaardzo nam sie podoba. Jest po prostu hmmm soczysta :)
Uwielbiam czytać wasze opowieści, wiele z tych miejsc osobiście odwiedziłem. Przenoszę sie wtedy myślami z powrotem do Azji. Poza tym jesteście dla mnie energią, która ładuje moje akumulatory na dalsze eskapady. Ludzie dziś potrzebują ideałów, wzorów, a wy jesteście dla mnie jaki podejrzewam dla wielu tego wyznacznikiem. Przejście na rowery rozłożyło mnie na łopatki ;-) Sam przejechałem Polskę w poprzek na rowerze, będąc też do tego zupełnie nie przygotowanym, ale w azjatyckich warunkach i taki kilometraż – szacunek.
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia – traveler
Nie bardzo wiem, co odpisać. Dziękuję za te słowa :) Miło nam…
To co ?
Powodzenia!
Niech Was dupy nie bolą :-)
Pozdrawiamy!!
i trzymamy kciuki jak zawsze!
R+A
Dzieki serdeczne :)
Juz bola, oj bola…
Trzymajcie, trzymajcie… przemierzymy Waszą trasę w odwrotną stronę, więc mam nadzieję, o plagiat nas nie posądzicie? :PP
Pozdrowienia!
a na jakich rowerach zamierzacie podróżować ?
Rowery są… białe, z amoryzatorami i tarczowymi hamulcami, Przeżytki Shimano 3×8 i marka to Merida. Tamtaram płci męskiej stwierdził, że dadzą radę dojechać do Europy, więc mu zaufaliśmy. Jak się coś spierniczy, to będziemy puszczać znaki dymne i ich nawoływać, co by odpowiedzialny z winy się wykupił ;)
Dużo więcej nie jestem w stanie o tych rowerach powiedzieć – nie znam się zupełnie, jeszcze..
Ooo, poniżej jest link do sklepu, gdzie kupowaliśmy. Możesz poszperać:
http://www.km8bicycle.com/store/product/view/%E0%B8%A3%E0%B8%96%E0%B8%88%E0%B8%B1%E0%B8%81%E0%B8%A3%E0%B8%A2%E0%B8%B2%E0%B8%99%E0%B9%80%E0%B8%AA%E0%B8%B7%E0%B8%AD%E0%B8%A0%E0%B8%B9%E0%B9%80%E0%B8%82%E0%B8%B2_MERIDA_MATTS_40D_OIL_SPEED_%E0%B8%AA%E0%B8%B1%E0%B8%82%E0%B8%B2%E0%B8%A7%E0%B8%95%E0%B8%B1%E0%B8%94%E0%B8%99%E0%B9%89%E0%B8%B3%E0%B9%80%E0%B8%87%E0%B8%B4%E0%B8%99_%E0%B8%A3%E0%B8%B8%E0%B9%88%E0%B8%99%E0%B8%9B%E0%B8%B52012-16994226-th.html
Mam nadzieję ten link zadziała…
Wariaci!!! :) Cudownie z Was szurnięci ludzie!!! Ściskam mooocno i życzę wytrzymałych tyłków, łydek i szprych!! :) ***
Tak jak Wy!
pomyślnych wiatrów!
Dziekujemy! Mamy nadzieje, ze jak wiatr to tylko w plecy :)
trzymam mocno kciuki!no, i żeby droga za bardzo wyboista nie była:)
Każde wzniesienie prędzej czy później się skończy, a wiatr może wiać… hoho, kilka dni albo i dłużej…
Życzę Wam zatem jak najwięcej podmuchów w plecy i jak najmniej skomplikowanych zagwozdek logistycznych, szczególnie w Azji Centralne, trzymam kciuki! :)
Dzięki raz jeszcze za sporą dawkę pozytywnych informacji o Birmie i kieszonkowe w kyatach :))
… tylko nie wydaj na glupoty tego kieszonkowego (i nie rozdawaj dzieciom!!!)
Dacie radę! Chyba już dajecie… :-)
Pozdrawiam!
Nooo… żyjemy jeszcze… potrzebujemy 2-3 dni na dojście do siebie…
Powodzenia!! Pewnie będzie kryzys, ale potem Wasz rower będzie dla Was jak dom ;-))
Afryka – moje marzenie, wciąż czeka na realizację :-)
Rower jak dom… ciekawe :)
Po tych kilku dniach jazdy, za kazdym razem kiedy zsiadam z roweru to czuje sie jak bez nogi, czy reki, czy wlasciwie bez kolka. Dziwnie. Jakby wrastam w ten rower.
Kryzysy były już dwa i na razie mam na chwilę dośc rowera, a to były dopiero pagórki. Najgorsze przed nami…
Afryka, ach… musi poczekać… ale będzie, na pewno będzie! :)
W tekście Andrzeja „Czy nam do końca odbiło ?” z 24.02.2012 bardzo
nam się podobały dwa poniższe zdania:
„Czujemy, że stęskniliśmy się za najbliższymi i
przyjaciółmi. Trochę ludzkich uczuć w końcu z nas zaczyna się wydobywać”. Ktoś
może spytać, dlaczego nam się podobały?” Ano dlatego, ponieważ jesteśmy
rodzicami Alicji. Nasi znajomi ciągle nam gratulują. Podziwiają dzielną parę (w
ich głosach można jednak doszukać się odrobiny ukrytej małej zazdrości), ale
nie zdają sobie chyba do końca sprawy z tego, co każdego dnia przeżywają
najbliżsi tych obieżyświatów.
Na wydobywanie się „ludzkich uczuć” prawdopodobnie duży
wpływ mieli Rodzice Andrzeja (przez żołądek do serca i jeszcze trochę w górę) …”Podziękowania
należą się także rodzicom, którzy całą paczkę przygotowali (ach te makowce,
kabanosy, sernik i żurek!!!) i przekazali w ręce Darka. Nie do opisania była
radość z pierwszego od prawie trzech lat sernika, który przełykaliśmy… Ochh!”.
A swoją drogą, pomyśleć tylko w jakich czasach przyszło nam
żyć. Przecież ze Stryszawy do Bangkoku to w końcu ładny kawałek drogi, a tu
dociera świeżutki, pachnący Polską i domem rodzinnym sernik i żurek.
Ponieważ trochę obawiacie się o kondycję, to może dobrze
byłoby mieć ze sobą… kawałek sznurka ? Łączymy w ten sposób rowery i jedno
pedałuje, drugie w tym czasie odpoczywa…
Rodzice Alicji
Czy to tylko zbieg okoliczności że „Tamtaram-y” też przesiedli się na rowery czy to jakiś backpackerski trend;)? Kibicuję Wam od dawna i zastanawiałem się czy zdecydujecie się na afrykę gdyż większość podróżujących „dookoła” świata dziwnym trafem ją omija (domyślam się dlaczego ) …
Przemek
Okolicznosci Tamtaramow zbiegly sie z naszymi i biegly razem ok. miesiaca :) A skutek jak widzisz. Jestesmy jakby to powiedziec „bracmi kolka”? Choc trasy nasze na razie sie rozbiegly…
Eee… nic o trendach nam nie wiadomo, a tym bardziej o wyznaczaniu nowych w backpakerskim świecie. Możesz zapytać Tamtaramów, ale o ile ich znam, też mają jakiekolwiek trendy głęboko gdzieś…
Zaś poważnie odpowiadając na pytanie… przez miesiąc byliśmy w Tajlandii sąsiadami – oni na górze, my na dole. Tomek wyczaił w Bangkoku rowery, które kupiliśmy dla siebie i oni jeden dla Margot. My wyrwaliśmy jeszcze na miesiąc do Birmy, a oni wcześniej ruszyli do Kambodży… tak po prostu wyszło.
Oj, chciałoby się gdyby nie wiek. Jesteśmy już z męzem na emeryturze . W czasach młodości zwiedzaliśmy co sie dało ( a właściwie na co pozwolił nasz kochany socjalizm) . Teraz jeżdzimy ale juz na wygodniejsze pobyty na których wynajmujemy jakieś autko i zwiedzamy ile się da. Wiem, ze nie zaimponuje nikomu, ale w wieku 70 lat uważam, ze i tak nie jest źle mimo dolegliwości stawowych. Zwiedzajcie ile się da. Jesteście młodzi więc korzystajcie z możliwosci jakie daje Wam wydolny jeszcze organizm. Wiem, ze uśmiejecie sie z mojego maila, ale to zrozumiecie po kilkudziesieciu latach.
Życze Wam obyscie bezkolizyjnie przejechali cały zamierzony szlak. Pilnujcie i konserwujcie rowerki, zeby nie nawaliły.
Ewaz
przepraszam ale zawsze sie da:]
http://www.polskieradio.pl/9/325/Artykul/385951,Swiat-mam-w-glowie-nie-potrzebuje-map
Ewo, dziekujemy Ci za ten komentarz! Widac, ze entuzjazmu Ci nie brakuje :) Zyczymy wielu wielu podrozy do ciekawych miejsc!
Ja dopiero teraz mialam okazje przeczytac dokladnie o waszym pomysle:) (niesety moj projekt mnie wykancza;p a szczegolnie szukanie osob ktore chca wziasc w nim udzial) wczesniej wiedzialam tylko tyle co z maila no i tutulu notaki:) Zycze powodzenia zreszta jak zawsze. A co do tego ze juz tam byliscie to zawsze mozna troche zminic trase, nawet 10 km na polnoc czy na poludnie juz bedzie inaczej:)
Właśnie ciekawi jesteśmy tych samych miejsc z innej perspektywy, rowerowej. Jak pisałem Indonezja, Malezja z jachtu była zupełnie inna niż wcześniejsza podróż lądowa…
A jakim projekcie mowa, jeśli mogę zapytać?
W sumie wlasnie dzis skoncyzlam zbierac dane wiec moge dokladniej powiedziec. Poprownuje metody identyfiakcji podejrzanego w Polsce i Uk. Ale jeszcze wyniki nie sa przeanalizowane wiec nie moge powiedziec ze w Uk napewno sa lepsze:)
Ale dajecie popalic!! Ułaha, rowery dwa…lalala!! Powodzenia!!!!
Nie mogę się doczekać relacji z podróży po Afryce! Czy jak kiedyś w końcu opuścicie Czarny Ląd to planujecie wrócić do Polski?
Cześć!
Na razie wiemy, że chcemy do Azji Centralnej, dalej sobie gdybamy i rozmyślamy…
Czy planujemy kiedyś wrócić do Polski? Oczywiście! Co więcej, to jest naprawdę super kraj i my bardzo go lubimy, nie zważając na wszystko :)
Ponownie jak i cała reszta fanów życzymy szerokich dróg i mało wyboistych zwłaszcza pod kołami rowerów. Brak słów dla Waszej odwagi, determinacji i chęci poznania.
Wszystkiego dobrego
Luke, Asia i Maja
Wczoraj wychodzę ze sklepu, a tu urocza Pani mówi mi : „Dzień dobry !” W zasadzie już do tego przywykłem, że jestem na osiedlu rozpoznawalny jako były dyrektor miejscowej szkoły i nawet Kobiety w moim wieku, a nawet starsze pierwsze mówią: „Dzień dobry „. Ale ta właśnie Pani po powitaniu od razu pyta: „A jak tam córka i jej Przyjaciel ? Proszę Pana, oni są niesamowici! Czytam o nich wszystko, co tylko ukazuje się w komputerze. Cały czas trzymam za nich kciuki. Niech im pan powie, aby jak najszybciej wydali jakąś książkę opisującą ich przygody. Będę pierwszą, która ją kupi i przeczyta od deski do deski z zapartym tchem. „Dobrze, Droga Pani, przekażę Alicji i Andrzejowi tę sugestię” – odpowiedziałem, ale nie wiem właściwie kto to był. Uczennica ? ( przeszły ich tysiące przez moje ręce, że się tak wyrażę), a może któraś z Mam? No, nieważne. Właściwie to trudno poruszać się po Toruniu, aby nie być zapytanym: „A jak tam podróżniczka ?” Tak więc, Dzieci, bierzcie się do roboty. Niech każdy obrót rowerowego koła przynosi Wam pomysł na kolejną stronę oczekiwanej książki !!!
P.S. A zapasowe koła, dętki, łatki, klej, pompkę itp. macie?
Tata Alicji
nie tylko ta pani uwaza ze ksiazke powinniscie napisac. Mimo ze ksiazek nie kupuje, zazwyczaj wypozyczam albo czytam ebooki, to wasza odrazu bym kupila. i to z kazdej wyprawy z kazdego kraju i kontynentu:)
To już mamy dwie osoby, które kupiłyby naszą książkę… Kolejne 9998 zachęcamy do deklaracji, hehe :) A tak poważnie, nie mamy pisania książki w planach. Gdybyśmy się decydowali, to musiałoby to być coś nowego na rynku wnoszącego jakąś wartość dodaną do publikacji podróżniczych. Nic takiego jednak nie przychodzi mi na razie do głowy, więc tematu nie ma. Za słowa mobilizacji, dziękujemy! :)
To ja piszę się na trzeci egzemplarz :) W sumie co wam napisać? Jest moda na oryginalność, jednak ja wolę naturalność…. dlatego nie tylko wspieram dobrym słowem i pamięcią, ale i…. :) może kiedyś powiem. Tymczasem pozdrawiam was serdecznie i ku naszej radości (zabrzmi to dziwnie i egoistycznie) nie spieszcie się z powrotem do Polski :) – wy tam w terenie realizujecie nasze marzenia – wkręconych w szprychy systemu :) dodajecie nam powera :) więc żebyśmy przed 2016 nie widzieli w kraju :)
No a ja na 4-ty:) No to wiatru w plecy!!! Niezła odmiana, roweru jeszcze nie było. Oby was w końcu zawiózł do Afryki!
Ooooo! Do Afryki droga daleka i kreta, zwlaszcza kreta… Najpierw maly przystanek w Europie bedzie :)
ehhhh, czytam bloga od trech miesiecy i TERAZ okazuje sie ze jestesmy (chyba) z tych samych miescowosci. no pieknie:d
@40f6d708b3e668c66645b2e39d82aaf2:disqus – czyli skąd Ty jesteś i to było do mnie, czy do Alicji?
czyli z suchej beskidzkiej, do Stryszawy nie az tak strasznie niedaleko, uff. czyli do Ciebie powiedzialam, tak?;)
Taaa… fantastyczny refleks w moim wykonaniu :/
zupełnie zapomniałem o tym kawałku tekstu – tak, to zdecydowanie do mnie. to co jesteśmy z tej samej miejscowości?? ja ze Stryszawy, a Ty?
pozdrawiam Cię bardzo ciepło! :))